niedziela, 11 września 2016

Śmierć

Zastanawialiście się kiedyś czemu umieramy?

 Hejak Sklejak!

Około miesiąc temu na asku (KLIK) zadałam pytanie na moim profilu. W sumie było już bardzo późno i nie spodziewałam się, że ktoś odpowie, ale znalazło się parę osób. Trochę się zastanawialiśmy i kminiliśmy, bo zapomniałam, że ask to ask. 
Szybko zrobił się bałagan i sama gubiłam się kto, co i kiedy pisze. To był też powód dla, którego otworzyłam bloga. Tu mi się nic nie zgubi i może osoby, które wtedy chciały się wypowiedzieć przyjdą i tu :)

Do rzeczy. 
Czemu umieramy? Przeczytałam "Cmętarz Zwieżąt" Stephena Kinga. Jak w 99% jego książek pojawia się tam temat śmierci, ale jest trochę inaczej przedstawiony. W dużym skrócie pokazuję niesprawiedliwość śmierci i to, że dotyka każdego.

To okrutne, że w życiu pewna jest tylko śmierć. Czemu umieramy? 
Nie pytam o to z jakiego powodu nasz ogranizm przestaje wykonywać funkcje życiowe. To wiem. Staje serce, płuca przestają pracować, brakuje krwi. Zadaję sobie cały czas pytanie czemu musi tak być. 
Czemu w życiu każdego z nas kiedyś zatrzyma się serce, rak zniszczy nasz organizm, albo pijany kierowca rozjedzie cię na drodze? 

Świat jest zrobiony tak dobrze. Mamy brwi, żeby pot nie leciał nam do oczu. Rośliny przeprowadzają fotosynteze, czyli wyczarowują sobie jedzenie. Nietoperze wyczuwają obiekty słuchem! Jaki jest, więc powód tego, że nie możemy korzystać z tych "magicznych rzeczy" wieczność?

Jeśli dziecko zapyta rodzica to usłyszy pewnie, że taki jest krąg życia bla bla coś się kończy coś zaczyna bla bla. 
Nie satysfakcjonuje mnie taka odpowiedź! 
Przeludnienie Świata. Dla mnie to też bullshit. Wszechświat jest nieskończony, więc jest nieskończenie miejsca dla istot żywych.
Docenienie życia. To chyba jak dla mnie ma największy sen. W założeniu umieramy, aby przeżyć życie jak najlepiej. I tu "w założeniu" to słowo klucz, które jak dla mnie też wyklucza tę teorię (chociaż nadal uważam, że w teorii ma najwięcej sensu, ale w praktyce nie działa)

  Co myślicie? Macie jakieś przemyślenia na ten temat? Albo może sami kiedyś zastawialiście się nad tym? Do jakich wniosków doszliście?
 Jestem bardzo ciekawa i mam nadzieję, że sami zastanowicie się na tym.


Kosiam, Tyna

4 komentarze :

  1. Przede wszystkim te "magiczne rzeczy" nie są wcale takie magiczne, jak się wydają. To prawda, że żywe organizmy wytworzyły wiele ciekawych mechanizmów, ale to nie znaczy, że są idealne. Pomyśl, na jak wiele sposobów można się nieodwracalnie uszkodzić/uśmiercić. Zastanów się na /konstrukcją/ ludzkiego organizmu - czy nie dziwi cię, że on może tak długo działać? Mimo, że jest zrobiony z elementów, które tak łatwo zepsuć. Wystarczy krzywo stanąć, żeby skręcić kostkę, można umrzeć przez zadławienie jedzeniem, podnosząc coś ciężkiego dostaniesz przepukliny, wchodząc do zimnej wody można dostać skurczu, przewracając się można złamać kość, można przeżyć tylko w b wąskim przedziale temperatur itd.
    Jak takie delikatne i ciągle narażane na uszkodzenie mechanizmy miałayby przetrwać wieczność?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Zostaliśmy od początku zaplanowani na śmierć (argument z przeludnieniem odpada). Wszystkie istoty na Ziemi są perfekcyjne, ale kruche.

      Usuń
  2. Tyna, śmierć trzeba zrozumieć, nauczyć się jej i oswoić się z nią Żyje w świecie w którym śmierć jest codziennością , tutaj każdy dzień jest krokiem ku śmierci, która zawsze jest cieniem życia... i nie mówię tutaj o tym ze do śmierci można przywyknąć , bo nie można, mowie o tym że można starać się ją zrozumieć, a jeśli rozumiemy nie staje się obiektem strachu, bo przecież boimy się tego czego nie znamy.Hmm... wiesz to nie człowiek wymyślił śmierć, człowiek stwarza miłość, która bierze się z życia i z której z czasem życie się bierze. A śmierć uczy nas pokory, pokory przed czasem. Dziś każdy mój kolejny dzień jest celebracja życia i choć żyje w cieniu śmierci to nauczyłem sie cieszyć z najmniejszych drobiazgów, z miłych gestów, uśmiechu rzuconego mimowolnie, z chwili kiedy twarz pieszczę słońcem a w ustach mam smak miętowej czekoladki. Paradoksalnie bliskość śmierci nauczyła mnie żyć, żyć chwilą tu i teraz, nie z dnia na dzień, ale tez niczego nie odkładać na ,,jutro,,. Dzięki niej dziś wiem że ,,kiedyś,, to ...najsmutniejsze słowo na świecie... bo jest obietnicą która w dniu śmierci będzie obietnicą niespełnioną.

    OdpowiedzUsuń
  3. To bardzo smutne, ale chyba bardziej budujące :) pozdrowki

    OdpowiedzUsuń

Proszę być grzecznym i miłym, bo inaczej będę zła